poniedziałek, 27 września 2010

Sobota 25.09.2010 :-)



Tak, to był piękny dzień. Udało się nie tylko posprzątać i nakarmić psiaki, ale także część z nich wyprowadzić na wybieg oraz na spacer po terenie byłego "Pronitu".
Choć większość z podopiecznych dostaje lekkiego amoku poza kojcem, chyba początkowo świat na zewnątrz jest dla nich za duży i nie potrafią iść na smyczy, to jest to ogromna frajda widzieć jak szaleją na spacerze. Część z nich, za pierwszym razem, nie wiedziała co ma zrobić ze swobodą jaką zaoferował im wybieg. Stały sierotki pod bramą i czekały na powrót do boksu. Na szczęście nie są nasze psiaki pozostawione same sobie - albo ktoś  z nimi jest na wybiegu, albo są zostawione w towarzystwie koleżanek/kolegów z kojca.
Cudnie, że udało się poświęcić czas dla naszych przylepek i podarować im choć trochę wolności. Poza tym takie spacery, to super pomysł na aktywność fizyczną - bieganie jest murowane, hi hi hi :-)))
Nie ukrywamy, że marzymy o powiększeniu wolontariatu, bo im nas więcej będzie, tym więcej można będzie zrobić.
Zamieszczamy krótki filmik z wybiegu - sorry za krzyki, ale my wiemy co potrafią nasi podopieczni, gdy w grę wchodzi zazdrość.






poniedziałek, 13 września 2010

Porady: Sterylizacja zdaniem lekarza weterynarii

Sterylizacja suk jest podstawową metodą kontroli populacji psów w krajach zachodnioeuropejskich i tam dalej za wielką wodą też. Generalnie przyjmuje się, ze suki i psy, które nie są przeznaczone do hodowli poddaje się zabiegowi usunięcia gonad czyli gonadektomii.
W terminologii weterynaryjnej istnieje kilka pojęć, które dotyczą zabiegów operacyjnych na narządzie płciowym. Najbardziej popularnym jest ovariohisterectomia-OVH, czyli usunięcie jajników i macicy, czasem w literaturze zachodniej zamiennikiem jest panhisterectomia. I mówiąc o sterylizacji suk to należy mieć na myśli. Tylko ten zabieg jest rekomendowany jako chirurgiczna metoda kontroli rozrodu. Na szczęście coraz rzadziej lekarze wet stosują technikę usuwania tylko jajników- ovariectomia - nic bardziej błędnego w założeniu. Usunięcie tylko gonad, a pozostawienie macicy potencjalnie sprzyja rozwojowi infekcji, co bardzo często doprowadza do konieczności wykonania jeszcze jednej operacji w celu usunięcia chorej, zajętej stanem zapalnym macicy. Również nierozsądnym i wręcz bezsensownym działaniem jest histerectomia, czyli usunięcie macicy i zostawienie jajników. Ciąża owszem się nie rozwinie, bo nie ma inkubatora, ale cieczki pozostaną. Pozostawienie jajników to również ryzyko nowotworzenia, zapalenia czy skrętu. Tak, więc jedynym słusznym działaniem jest wycięcie wszystkiego: jajników i macicy.



A kiedy jest dobry termin na wykonanie zabiegu – przed, w trakcie czy po cieczce?

Wykonanie zabiegu tuż przed cieczką, na ostatnią chwilę nie jest najlepszym rozwiązaniem, bo tak do końca sami nie wiemy, jaka jest aktywność jajników. Lepiej już sobie odpuścić i poczekać.
Wykonanie operacji w trakcie cieczki jest najbardziej nierozsądnym i głupim pomysłem na jaki można wpaść. A wiem, że niektórzy lekarze podejmują się takiej operacji. Więc Wy jako uświadomieni hodowcy nie zgadzajcie się na to. W tym czasie hormony szaleją jak fani techniawek w klubach na Ibisie a wycinanie jajników może spowodować tylko spore zamieszanie w organizmie suki. Powstaje „dziura hormonalna”, która organizm czasem próbuje „zakopać” zwiększoną aktywnością nadnerczy. I choćby zabieg był dobrze wykonany technicznie nagle zaczynają pojawiać się wypływy z pochwy, psy się interesują suką…co jest grane? A to nadnercza produkują hormony przypominające w działaniu estrogeny i zaczyna się zabawa jakby jajniki nigdy nie zostały usunięte. No tyle, że ciąży nie będzie. A jakie sa konsekwencje…o tym dalej przy odpryskach jajnikowych.
Sterylizacja niesie za sobą pewne ryzyko nieotrzymania moczu, spowodowane brakiem estrogenów, ale gdy taki zabieg wykona się w trakcie cieczki to ryzyko wzrasta na tyle, że możemy być niemal pewni takich komplikacji. Jak nie do roku po strylizacji to po 2-3 latach prawdopodobieństwo jest wysokie.
Poza tym w trakcie cieczki narząd płciowy jest bardzo mocno przekrwiony, więc po co dobijać sukę utratą dużej ilości krwi. Okres rekonwalescencji po zabiegu jest znacznie przedłużony.
Niekiedy na wskutek zbyt szybkiego wykonania zabiegu po cieczce – w fazie dioestrus - można obserwować pojawienie się laktacji. Laktacja jest efektem nagłego spadku stężenia progesteronu w krwi obwodowej, co wpływa stymulująco na wydzielanie protaktyny i oksytocyny, tak jak to ma miejsce podczas porodu. I w ten sposób wskazaliśmy termin wykonania zabiegu – po fazie dioestrus, co w praktyce oznacza nie wcześniej niż 3 - 4 miesiące po cieczce. Pamiętajmy, ze faza ciałek żółtych u suki nieciężarnej wynosi nawet 100 dni, więc nie ma co się spieszyć z zabiegiem. Jeśli się już nań decydujemy to termin wyznaczajmy zgodnie z gospodarka hormonalną suki, unikniemy wielu nieprzyjemnych komplikacji.

Podsumowując: sterylizacja suki powinna być wykonana metodą ovariohisterectomii w terminie 3 - 4 miesięcy po cieczce.




Sterylizacja przed czy po pierwszej cieczce?

Czas wykonania zabiegu jest tematem kontrowersyjnym. Z jednej strony sterylizacja pediatryczna – przed pierwszą cieczką – przynosi korzyści, z drugiej zaś niesie zagrożenia, które mogą się zmieniać z zależności od wieku i rasy.

Zalety sterylizacji przed pierwszą cieczką:
Obniżenie ryzyka wystąpienia nowotworów gruczołu sutkowego o 99,5%, podczas gdy sterylizacja ma miejsce pomiędzy pierwszą a drugą cieczką ryzyko spada o 92%. Natomiast usunięcie jajników i macicy powyżej drugiej cieczki nie ma wpływu na obniżenie się ryzyka wystąpienia wspomnianych nowotworów.

Jeśli bierzemy pod uwagę wady zabiegu przed pierwszą cieczką:
1. Prawdopodobieństwo większego ryzyka występowania okołosromowego zapalenia skóry lub młodzieńczego zapalenia
2. Suki sterylizowane poniżej 3 miesiąca życia wykazują większą tendencję do nietrzymania moczu w porównaniu do suk sterylizowanych w wieku od 3 miesięcy do 1 roku
3. Tempo wzrostu jest niezmienione, jednak zamykanie nasad kości jest opóźnione. Co ważne dla hodowców owczarków niemieckich: u samic poddanych sterylizacji przed 6 miesiącem życia częstotliwość występowania dysplazji biodrowej wynosiła 6,7%, a w przypadku psów sterylizowanych pomiędzy 6 a 12 miesiącem życia 4,7%. Niby niewiele…a jednak znacząco.
4. U suk sterylizowanych przed ukończeniem pierwszego roku życia występowanie mięsaka kości jest ponad 3 razy większe niż u samic niesteryliowanych.

Zamiast straszyć się konsekwencjami, co będzie gdy zrobimy zabieg lub go nie zrobimy przyjrzymy się sprawom bardziej przyziemnym, a tym samym bardziej prawdopodobnym.



Zabieg usunięcia jajników i macicy jest zabiegiem powszechnie wykonywanym, ale rutyna może być przyczyną komplikacji takich jak: infekcje pozabiegowe, krwotoki, pozostawienie tkanki jajnikowej, zrosty pooperacyjne. Z infekcjami i krwotokami radzimy sobie już dość dobrze, więc nie będę się rozpisywać, choć czasem sprawa jest tak popaprana, że należy wykonać zabieg poprawkowy. Zrosty na szczęście nie zdarzają się często, a nawet jeśli są to wielu przypadkach pies czuje się na tyle dobrze, że nie trzeba interweniować. Takie sytuacje mogą zawsze mieć miejsce po zabiegu na jamie brzusznej i wierzcie mi, nie zawsze jest to wina lekarza i źle wykonanego zabiegu. Naprawdę może się przydarzyć najlepszym. Tylko ci co nic nie robią nie zaliczają takich „wpadek”.
Jednak chcę zwrócić uwagę na pozostawienie fragmentu jajnika. Niekiedy jest to czysty przypadek, ot dotknięcie do sieci nożyczkami, na których jest fragmencik tkanki jajnikowej (po jakimś czasie w ten fragmencik wrastają naczynia krwionośne i „odtwarza” się jajnik). Niekiedy jest to rażące niedbalstwo (czy to na wskutek niedokładnego usunięcia tkanki czy jako efekt „zgubienia” fragmentu jajnika w jamie brzusznej). Objawem świadczącym o pozostawieniu tkanki jajnikowej jest pojawienie się aktywności jajnikowej – wypływ podobny do cieczki, potwierdzić można to badaniem np. cytologicznym, zainteresowanie psów, powiększenie sromu. Mówimy wówczas o tzw. odpryskach jajnikowych. I nie jest to tylko problem właściciela, który musi znów użerać się z „cieczkami” suki i watahą adoratorów, ale również jest to podniesione ryzyko wystąpienia tzw. stump pyometra, czyli ropomacicza kikutowego – stanem chorobowym objęty jest wówczas kikut, który został po wycięciu macicy.

Wracając do wieku suki. Jasnym jest, że wykonanie zabiegu sterylizacji u suki przed pierwszą cieczką znacznie, bo niemal w 100% eliminuje ryzyko nowotworów gruczołu sutkowego. Jednak jak widać z powyższego zestawienia nie jest to tak do końca rewelacyjna metoda, choć Ameryka ją kocha. A jeszcze dodajmy, że taka suka z dużym prawdopodobieństwem zostanie infantylna, zdziecinniała. Nie jest powiedziane, że na pewno, ale prawdopodobnie. Może Ameryka kocha wieczne szczeniaczki, taki Walt Disney 24/dobę…nie wiem, może?

Hmmm…czy nie wydaje się rozsądne, więc by odczekać tę pierwszą cieczkę i po niej – w odpowiednim terminie – ciachnąć jajniki i macicę? Ja wychodzę właśnie z takiego założenia. Moje zdanie jest takie:
- po pierwszej cieczce suka jest dojrzała płciowo;
- kończy tez rozwój somatyczny;
- nadal ryzyko wystąpienia nowotworów gruczołu sutkowego jest mniejsze niż 10%, a więc do zaakceptowania;
- ryzyko wystąpienia nieotrzymania moczu jest mniejsze niż w przypadku pediatrycznego zabiegu, szczególnie jest to ważne dla tych, którzy sukę maja w domu – zalana chałupa nie należy do przyjemnych miejsc gdzie chcemy spędzać czas, a zaszczany (pardon Panie i Panowie) pies nie jest naszym ukochanym przytulaskiem. Leczenie takiego stanu chorobowego niekiedy odbywa się tylko poprzez częste podawanie estrogenów, czego skutkiem ubocznym jest spadek odporności spowodowany uszkodzeniem szpiku kostnego, nie mówię już o zaburzeniach dermatologicznych…a wszystko przez suplementację estrogenów.



Niektórzy hodowcy zwracają uwagę na wzrost występowania nowotworów kości (głównie osteosarcoma) u psów sterylizowanych, szczególnie przed pierwszą cieczką. I powiem Wam, że trudno jest mi odnieść się do tych komentarzy. Dlatego, że w swojej praktyce nie spotkałam się ze ścisłym powiązaniem wystąpienia tego nowotworu ze sterylizacją. Faktem jest, że wykazano związek pomiędzy ekspozycją na hormony wytwarzane przez gonady, a ryzykiem wystąpienia mięsaka kości. Tak więc, to że w mojej praktyce nie spotkałam się z taką sytuacją by sterylizowana suka cierpiała na nowotwór kości nie świadczy o braku problemu. Ale proponuję podejść do sprawy z rozsądkiem. Jeśli decyduję się na sterylizację, ponieważ chcę uniknąć ropomacicza czy nowotworu gruczołu sutkowego to problem nowotworu kości staje się poniekąd marginalny, gdyż prawdopodobieństwo jego wystąpienia w porównaniu z powyższymi zaburzeniami płciowymi jest dużo mniejsze. Poza tym to nie brak estrogenów jest jedynym czynnikiem predysponującym do mięsaka kości. Zacznijmy od rasy i masy: Jest to choroba głownie psów dużych i olbrzymich – na 1462 przypadków tej choroby, w 29% dotyczył psów o masie powyżej 40kg, a tylko w 5% psów o masie mniejszej niż 15kg. Podejrzewa się, ze choroba ta może mieć podłoże dziedziczne. Częściej występuje u psów niż u suk. Mięsak często występuje u psów, u których dochodzi do wielokrotnych mikrourazów kości lub większych uszkodzeń. I raczej tu widziałabym główną przyczynę a nie bezpośrednio w sterylizacji. Sterylizacja ma tu znaczenie pośrednie.

A otyłość? No moi drodzy…to, że nie ma estrogenów, czyli mini bateryjek Duracell i metabolizm jest wolniejszy, to kto odpowiada za zawartość michy i ilość ruchu, hę? No kto? No Wy  Suka nie musi być gruba po zabiegu, choć ma większe ku temu predyspozycje (ja też, patrząc na wszystkie baby w mojej rodzinie powinnam być baaaardzo okrągła, a jestem tylko trochę okrągła). Obowiązuje metoda – karmimy zgodnie z potrzebami: mało aktywności = mało energii w paszy, dajemy dobrze jakościowo zjeść, ale mniej; nie odbieramy mikro- i makroelementów, ograniczamy tłuszcze i węglowodany (mniej makaronu, tłuszczu czy skór drobiowych, więcej mięsa-chudego). I więcej się ruszamy! Duża aktywność = pasza dla aktywnych psów i nic się nie odłoży w postaci fałdek. Da się, przecież sami wiecie!!! Nie wierzycie: badania na 44 sukach pracujących, tak samo karmionych i tak samo pracujących nie wykazały różnic w masie ciała pomiędzy nieoperowanymi a operowanymi sukami.

Dr n.wet. M.Klimowicz-Bodys

Porady: Psie przedszkola

W ostatnich latach “Psie Przedszkola” zdobyły niezwykłą popularność i coraz większa liczba właścicieli psów korzysta z tego typu zajęć. Spotkania takie wnoszą niewątpliwie wiele kozysci, niemniej jednak musimy zdawać sobie sprawę z ewentualnych zagrożeń wynikających ze złego prowadzenia zajęć.
Podstawowym celem organizacji psiego przedszkola jest zapobieganie powstawaniu złych nawyków i zmniejszenie ilości problemów z zachowaniem w przyszłości.
Bardzo ważnym aspektem jest nauczenie właściciela podstaw komunikacji z psem oraz zbudowanie z nim prawidłowej więzi opartej na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa. Uświadomienie podstawowych aspektów posiadania psa, przyczyn powstawania najczęściej spotykanych problemów i ich możliwych rozwiązań. Co pozwoli uniknać w przyszłości błędów wychowawczych spowodowanych niezrozumieniem psiej psychiki i błędnej interpretacji sygnałów wysyłanych przez pupila..
To tu właściciel powinien poznać techniki pracy z psem i dowiedzieć się o rożnych metodach szkoleniowych, zostać poinformowany o tym ze szkolenie pozytywne przynosi większe kozysci i lepsze efekty niż szkolenie metodami awersyjnymi, które są jeszcze dość popularne w niektórych kręgach społecznych.
Myślę ze bardzo ważne jest, poza zajęciami praktycznymi przeprowadzenie pogadanek podczas których właściciel zdobędzie choć podstawowa wiedzę o mechanizmach kierujących zachowaniem czworonoga, będzie miał również możliwość uzyskania odpowiedzi na nurtujące go pytania i szanse na dyskusje z innymi właścicielami szczeniąt.
W czasach gdy coraz większa liczba ludzi decyduje na na czworonoga bardzo ważna jest socjalizacja międzygatunkowa i wewnątrzgatunkowa. W towarzystwie innych przedstawicieli gatunku młody pies uczy się wykorzystywania sygnałów uspokajających i reguł komunikacji co w przyszłości zaowocuje umiejętnością unikania konfliktów podczas spacerów w zatłoczonych parkach czy nagłego spotkania w lesie.
W obowiązku organizatora jest odpowiedni dobór osobników w grupie i kontrola nad tym co się dzieje podczas zajęć czy zabawy. Szczenie nerwowe, wycofane nie może być “terroryzowane” przez bardziej pewnego siebie czy znacznie większego kolegę. Warto tez zwrócić uwagę na różnice w temperamencie i wielkości rożnych typów psów. Szczenie molosa może bardzo łatwo skrzywdzić młodego przedstawiciela mniejszej rasy nie tylko ze względu na różnice wielkości ale tez inny, bardziej gwałtowny sposób zabawy który przez osobniki o spokojnej naturze może zostać odebrany jako zagrożenie. Jeśli dopuścimy do sytuacji w której większy szczeniak notorycznie “maltretuje” nasza kruszynkę możemy spodziewać się w przyszłości niechęci czy nawet agresji w stosunku do przedstawicieli większych ras psów. I tu właściciel powinien zostać nauczony prawidłowej reakcji w takiej sytuacji. Musi nauczyć się interpretować sygnały wysyłane przez własnego psa i wiedzieć w którym momencie i jak przerwać zabawę aby nie wyrobić złych nawyków czy skojazen. .
Jeśli jesteśmy właścicielem tego większego również powinniśmy wiedzieć jak reagować w momencie gdy nasz pies napastuje mniejszych kolegów. Ma to również inne plusy, pies nauczy się delikatnej i łagodniejszej zabawy z ludźmi co w przypadku psów o gabarytach typowego molosa może być bardzo przydatna i ułatwiającą życie umiejętnością. Nie oznacza to ze powinniśmy izolować małe i większe szczenięta, wręcz przeciwnie, z im większą różnorodnością ras i ich zachowań nasze szczenie się spotka tym lepiej, o ile spotkania te są w pełni przez nas kontrolowane.
Psie przedszkole jest tez świetnym miejscem poznania innych ludzi, szczenie spotyka na zajęciach przeróżnych ludzi, mniejszych, większych, spokojnych, czasem gwałtownych i nerwowych. Pies ma szanse na wyrobienie pozytywnych skojazen, uczy się ze inni ludzie nie stanowią zagrożenia i są mili. Uczy się przebywania w większej grupie ludzi, co jest zbawienne jeśli mamy zamiar zabierać pupila w zatłoczone miejsca. Często bywa tak ze szczenie które nie miało kontaktu z innymi przedstawicielami gatunku „homo sapiens” poza rodzina, zabrane na miejska wycieczkę ogromnie się denerwuje i nie potrafi sobie poradzić z tak dużą ilością bodźców zapachowych, dźwiękowych i wizualnych.
Dobrze gdy psie przedszkole dale nam możliwość socjalizacji psa z dziećmi, są one zazwyczaj mniej delikatne, żywsze i głośniejsze od dorosłych ludzi i ważne aby nasz pupil nauczył się tolerancji niektórych dziecięcych zachowań. Warto tez nauczyć psa delikatności i spokojnego zachowania w obecności naszych ludzkich pociech. Dobrym pomysłem jest przeprowadzenie zajęć i pogadanek w obecności rodziców z dziećmi, poprzez zabawę i interesującą dyskusje możemy przekazać im podstawowe zasady wspozycia z psem. Pokazać ze pies jest żywym stworzeniem i ze nie można go traktować jak pluszowego misia i szarpiąc za uczy, ciągnąć za ogon czy bić gdy coś im się nie spodoba.
Głównym zadaniem rodziców jest dopilnowanie pociechy podczas takich spotkań aby nie zrobiła krzywdy szczenięciu, nawet jedno nieprzyjemne zdarzenie może wyrobić złe skojarzenia u psa.
Miejsce w którym odbywają się zajęcia również jest bardzo ważne, szczególną uwagę należy zwrócić na kwestie bezpieczeństwa. Różnorodność przedmiotów, zróżnicowanie podłoża na którym prowadzone są zajęcia, wielość dźwięków pozwala na przywczajenie psa do funkcjonowania w rożnych warunkach.
Im więcej bodźców dostarczymy podczas takich zajęć tym lepiej. Różnorodność taka pozwala nauczyć szczeniaka ignorowania nieistotnych bodźców środowiskowych przez co będzie mniej rozkojarzony, bardziej pewny siebie i będzie bardziej skupiał się na swoim właścicielu.
Zajęcia nie powinny być wierna kopia szkolenia dla dorosłych psów, na to przyjdzie czas później.
Instruktorzy powinni organizować naukę komend tak aby była łatwa i przyjemna zarówno dla szczeniąt jak i właściciela. Idealnie sprawdza się tu zasada nauki poprzez zabawę, dla szczenięcia szkolenie takie jest niewątpliwie bardziej atrakcyjne a i właściciel może wykazać się pomysłowością w wymyślaniu sztuczek co daje mu pewność siebie i motywacje do dalszej pracy z psem. Szczególny nacisk powinien zostać położony na nagradzanie, ignorowanie pomyłek i niestosowanie ostrych technik korekcyjnych.
Organizatorzy powinni pokazać właścicielom w jaki sposób skupiać uwagę psa na przewodniku i jak sprawić ze to on będzie atrakcyjniejszy od grupy bawiących się psów i innych czynników rozpraszających.
Odpowiednio dobrana metoda szkolenia jest chyba podstawa sukcesu, używanie tradycyjnych metod nauki, stosowanie metod szkolenia awersyjnego w przypadku tak młodych psów może niekorzystnie wpłynąć na ich zachowanie w przyszłości i zamiast zapobiegać powstawaniu problemów stanie się ich powodem.
Niedopuszczalne wręcz jest stosowanie przymusu, ostre karcenie, szarpanie na obroży zaciskowej czy kolcach. Po kilku takich zajęciach zamiast wesołego skupionego psiaka będziemy mieli zastraszonego, zflustrowanego szczeniaka który zamiast lgnąć do właściciela będzie go unikał.
Instruktorzy i asystenci prowadzący zajęcia powinni posiadać nie tylko wiedzę ale tez doświadczenie w zakresie szkolenia rożnych typów psów. Muszą mieć zdolność do wychwycenia nawet najdrobniejszych problemów z zachowaniem czworonogów. Powinni tez łatwo nawiązywać kontakty z innymi ludźmi bo w psim przedszkolu najwięcej uczy się sam właściciel nie pies, dlatego prowadzący musi posiadać umiejętność jasnego przekazu, cierpliwego tłumaczenia nawet po kilkadziesiąt razy tego samego nierzadko banalnego zagadnienia, dar przekonywania również jest bardzo przydatny.
Dobry organizator zajęć będzie starał się podchodzić do każdego szczenięcia indywidualnie uwzględniając jego specyficzne potrzeby, zdolność uczenia się czy przystosowania do nowych sytuacji. I to od organizatora, instruktorów i asystentów w głównej mierze zależy skuteczność i pozytywne efekty brania udziału w zajęciach dla szczeniąt.
W przypadku gdy trafimy na niekompetentnych ludzi, którzy idee psiego przedszkola traktują jako puszczenie grupy psów samopas możemy spodziewać się w najlepszym przypadku marnych kozysci wynikających z takich zajęć.


Małgorzata Kozłowska DipCabt, behawiorysta czlonek COAPE, CAPBT

czwartek, 9 września 2010

Portady: Budowanie więzi z psem cz.2

Poprzednio mówiliśmy o tym jak zwykła zabawa może pomóc nam w zbudowaniu więzi z naszym nowym podopiecznym. Tym razem skupimy się na starej i dobrze znanej metodzie “Przez żołądek do serca”.


Jedzenie odgrywa niezmiernie ważną role w życiu psów, przodkowie naszych czworonogów jak i one same spędzają mnóstwo czasu na poszukiwaniu pożywienia. Jeśli pies nie ma możliwości prezentowania wrodzonych wzorców zachowań związanych z poszukiwaniem/zdobywaniem/ żuciem/gryzieniem, itp. może zacząć sprawiać problemy behawioralne. Wykorzystanie tych naturalnych instynktów może być bardzo pomoce w codziennym życiu i budowaniu zaufania i więzi miedzy psem a przewodnikiem.


“Spalanie miski”- bardzo fajny sposób na wykorzystanie codziennej porcji jedzenia w celach zdobycia zaufania i zbudowania pozytywnych skojarzeń emocjonalnych z nowym właścicielem. Zwracam się tu szczególnie do osób które adoptowały, bądź maja zamiar adoptować psa. Spalanie miski polega na rozdzieleniu dziennej porcji pokarmu na kilkanaście/kilka porcji. Jedzenia nie podajemy w misce, karmimy psa z ręki. Zdaje sobie sprawę ze bardzo ciężko “spalić” w ten sposób dzienną porcję jedzenia dla psa rozmiarów, np. Cane Corso ale jest na to pewne rozwiązanie, o którym powiem za chwilę.

Staramy się wołać naszego pupila tak często jak jest to możliwe (w granicach rozsądku naturalnie ), mówimy imię psa i wydajemy komendę, np: Azor, do mnie! i w chwili gdy pies podchodzi dajemy mu z ręki jedzonko. Jest to również doskonały początek nauki przywołania na spacerach. Jak już nasz podopieczny będzie bez problemu podchodził dodajemy kolejne polecenie. Np. wołamy psa, gdy ten podchodzi wydajemy komendę said (jeśli pies nie potrafi tej komendy, przesuwamy powoli rękę z jedzeniem nad psem - zwierzę powinno automatycznie usiąść - o sposobach uczenia postaram się napisać niedługo, będą również filmiki aby łatwiej było zobrazować na czym to wszystko polega), po wykonaniu zadania podajemy z ręki kolejną porcję jedzenia. Możemy nagradzać psa w ten sposób za każde dobrze wykonane zadanie, wskazane jest również podawanie jedzenia w chwili gdy pies sam podchodzi do przewodnika.

Wydawać by się mogło, że niczym się ta metoda nie rożni od zwykłej nauki komend, ale pamiętajmy że “spalanie miski” ma na celu nie tylko naukę, ale również zbudowanie więzi z przewodnikiem. Właścicielowi łatwiej jest zdobyć zaufanie psa, staje się dla niego źródłem pokarmu, a więc jednocześnie źródłem przyjemności. W tym momencie powstaje skojarzenie: “Właściciel= przyjemność”. Możemy w ten sposób uniknąć również sytuacji, gdy pies warczy na właściciela przy misce. Obrona zasobów jest naturalnym zachowaniem, i jeśli pies nie zna nas, nie zdążył nam zaufać będzie prawdopodobnie bronił jedzenia. Szczególnie psy schroniskowe które musiały walczyć o dostęp do miski mogą reagować stresem w takich wypadkach. Spalając miskę pies zrozumie, że nie chcemy mu odebrać pokarmu, wręcz przeciwnie - to my go dostarczamy i nasza obecność w chwili spożywania posiłku nie będzie dla niego sytuacja wywołującą niepokój.

Sposób ten może być problemem dla ludzi, którzy pracują i nie spędzają z psem całego dnia w domu. Ale możemy wykorzystać pewne elementy tej metody. Dzielimy dzienna porcje żywieniową psa na np. 4 mniejsze posiłki. Wołamy psa do siebie, nagradzamy dając kilka kulek suchego jedzenia z ręki, następnie podajemy resztę porcji w misce (miskę trzymamy w ręce!). Gdy pies skończy jeść , wycofujemy rękę z miską, a drugą ręką podajemy jeszcze kilka kulek jedzonka (lub jakiś extra smakołyk). Psisko nauczy się w ten sposób, że pozwalając właścicielowi na ingerencję/zabranie przedmiotu dostaje coś w zamian, a wiec takie zachowanie jest nagradzane przez co powtarzane przez psa w przyszłości.

To czy zdecydujemy się na całkowite lub częściowe spalanie miski powinno zależeć również od reakcji danego psa. Niektóre psy mogą reagować stresem i frustracją na całkowite spalanie miski. Osobiście skłaniałabym się ku częściowemu spalaniu, nie każdy właściciel jest w stanie w porę zauważyć negatywnych emocji wywołanych całkowitym podzieleniem porcji jedzenia na masę drobnych posiłków. Łatwiej nam będzie również ustalić stałe, określone pory karmienia, które również mają dobroczynny wpływ na samopoczucie psa.




Małgorzata Kozłowska DipCabt, behawiorysta czlonek COAPE, CAPBT

Wolontariat: Sobota w przytulisku :-))

Matko! Myślę zwlekając się z łóżka koło ósmej…w sobotę !! Niby nic, ale czasami ciężko wstać. Ale w końcu sam się na to zdecydowałem. Tak więc szybka poranna toaleta, pakowanie rzeczy do plecaka i czas wychodzić. Papieros po drodze, upewnienie się czy nie jestem spóźniony i już widzę Monikę machającą do mnie zza samochodu. Tak, tak, Ania już idzie, poczekamy. Chwilę później ruszamy w komplecie na Pronit.


Przy bramie, jak zawsze, Pan Ochroniarz zdaje nieśmiertelne pytanie: „Dokąd ?” No, szefie, takie rzeczy, to można by pamiętać. „Przepustki są?” wbija w nas te nie znoszące ściemnień oczy… „Tak, tak, są oczywiście”, mała zielona karteczka załatwia wszystko. Szlaban w górę, możemy wjechać. Po minucie jazdy jesteśmy na miejscu. Przy drzwiach wita nas Dziadek, machając ogonem. Zmiana ubrań na „robocze” i można iść. Wystarczy wyjść zza rogu budynku, stanąć na wprost kojców czy bud i ten hałas które robią, te widzące nas „potwory”, sprawia iż wiem wtedy od razu, że warto było wstać.

Standardowe przywitanie ze wszystkimi. Rufus nadstawia się bokiem żeby go drapać przez siatkę, Ryśka liże co tylko napotka na drodze, a jej współlokator Cezar szaleje jakby miał ADHD. Kola, Babcia, Tina, Duży, Puszek, Czekoladka… za długo by wymieniać. Wszystkie pogłaskane, szczekające, można brać się do pracy. Jako że przeważnie klatki są już czyste (a jak nie są to: szczota, kubeł i za chwilę będą :-)), można zająć się wymienianiem wody, dosypywaniem pokarmu oraz to co te wariaty lubią najbardziej, wyprowadzaniem ich na spacer, lub wypuszczanie na wybieg.

To jest dopiero wyzwanie. Każdy z nich, jak tylko wyjdzie z kojca, poczuję trochę tej „wolności na smyczy” potrafi wykrzesać z siebie niespożyte siły. Uwierzcie, tyle kalorii spalam biegając z nimi, że zastępuje mi to sobotnie bieganie. Kiedy ja z nimi spaceruję, Ania z niektórymi bawi się na wybiegu (O dzięki Włodarze, za to że W KOŃCU daliście radę go stworzyć, ehhh), Monika jest to tu, to tam, zalatana jak zawsze (Pani prezes w końcu :-)). Nawet nie wiem kiedy zleciały te godziny. Wszystkich niestety nie jesteśmy w stanie, na nasz pobyt tam, wyprowadzić. Szkoda, ale są też inni wolontariusze, którzy im dadzą wyszaleć się poza kojcem.

Najgorsze jest wtedy jak trzeba się zawijać do domu. Chciałby człowiek zostać dłużej, zabrać na spacer jeszcze kilka psów albo wziąć wszystkie ze sobą. Tak się nie da niestety, ale mam cały czas nadzieję że są ludzie którzy będą przygarniać te „nasze” stwory i tworzyć im prawdziwy, ciepły i pełen miłości dom. Póki co, ja wracam do swojego „Tygrysa”, z którym też trzeba wyjść. Ale wracam zadowolony że zrobiłem coś, co im choć trochę umiliło pobyt w przytulisku. Niby niedużo, ale czuję że to dla każdego z nich coś jednak znaczy.

Zwierzęta też w końcu mają uczucia…

Jak adoptować?

Jeśli szukasz wiernego towarzysza, jakim może być piesek, to dobrze trafiłeś.



Miejskie przytulisko jest z założenia miejscem tymczasowego przebywania zwierząt. Oczywiście o długości czasu jaki w nim spędzą zadecyduje człowiek. Oby jak najwięcej ludzi o dobrym sercu i miłości do zwierząt, zgłaszało się i dokonywało adopcji tych bezbronnych i skrzywdzonych istot.

ZAPRASZAMY!!!

Adopcja to najlepsza forma pomocy - w ten sposób ratujemy życie psom, które za okazaną troskę  będą wdzięczne do końca życia.

Zachęcamy wszystkich do przyjścia i obejrzenia znajdujących się w przytulisku zwierzaków.


Pamiętaj - adoptując bezpańskie zwierzę, ratujesz życie czującej istocie.



Zainteresowanych prosimy o kontakt telefoniczny 048 - 385-23-31 lub na adres mailowy: monisg@gazeta.pl.

Chętni proszeni są o kontakt lub wizytę (teren byłego Pronitu - wejście przez bramę od strony ul. Zakładowej) w godzinach pracy 7:00 - 11:00 wraz z dowodem osobistym, smyczą i obrożą.
Nasze psy zostały zaczipowane, część suczek jest po zabiegach sterylizacji (kolejne będą poddane operacjom w miarę możliwości finansowych), dodatkowo zostanie spisana umowa adopcyjna.

Nieletnim bez opiekuna psy nie będą wydawane.

Psy są wydawane za darmo.

Jak pomóc?

1. Jeśli ktokolwiek chciałby ofiarować swoją pomoc w przytulisku dla bezdomnych psów, to jak zawsze mile wiedziane są zbiórki wszystkiego co może się przydać dla zwierząt (smycze, obroże, miski, karma, koce, poszewki).

2. Został ukończony wybieg dla naszych podopiecznych i tutaj pojawia się kolejna możliwość wniesienia własnego wkładu w polepszenie warunków bytowania - potrzebować będziemy chętnych do zabaw i wyprowadzania psiaków - oczwiście pod kontrolą i chodzi nam o osoby pełnoletnie.
3. Można także wpłacać pieniążki, które służą nam do sterylizacji suczek, dodatkowego leczenia - są to dobrowolne wpłaty, których nie mozna odliczyć w PIT.

Nr konta: Pionkowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami PKO BP S.A. Oddział 1 w Pionkach

nr rachunku: 48 1020 4317 0000 5102 0260 8180